Aktualności

General
12:41 19-11-2013
General

Jak prezentuje się Battlefield 4 ponad dwa tygodnie po premierze? Raczej nie wiele przez ten czas się zmieniło. Mam nadzieję, że w poniższej recenzji znajdziecie odpowiedzi na wszystkie nurtujące was pytania i pomoże wam to w ostatecznej decyzji o zakupie (bądź nie kupowaniu) gry.

 

ZŁE DOBREGO POCZĄTKI

 

Zacznijmy od kampanii, która nigdy nie była domeną serii Battlefield. Ta zdaje być się połączeniem rozwiązań znanych z Bad Company 2 i Battlefield 3. Mamy tu więc małą drużynę którą dowodzimy, większą swobodę niż w „trójce” i fabułę starającą się być poważną. Tło całych wydarzeń jest niejasne – nigdy nie wiemy co jest przyczyną naszych działań a co ma być ich skutkiem. Otrzymujemy tylko zadanie do wykonania i to wszystko. Ogólnie fabuła koncentruje się wokół obalenia władzy w Chinach, do tego wszystkiego włącza się kobieta o imieniu Hanna a później – Rosjanie. Fabuła nie jest niczym odkrywczym, jednak miło, że znalazły się w niej niespodziewane zwroty akcji. Misje na ogół wyglądają następująco: idziemy korytarzem pełnym skryptów, trafiamy na większy obszar po który możemy swobodnie się poruszać, znowu skrypty, znowu obszar itd. Plusem jest, że misje teoretycznie możemy przechodzić po cichu ze względu na otwartą strukturę wspomnianych wcześniej obszarów. Dzięki temu istnieje możliwość zajścia wroga od tyłu, jednak bardziej oczywista jest głośna rozwałka do której zapewne prędzej czy później i tak dojdzie. Na pochwałę zasługują też różnorodne lokacje – walczymy w deszczowym Szanghaju, słonecznym Taszgarze czy też na zaśnieżonych szczytach gór Kanlun.

Niestety kampania ma też swoje poważne wady. Początkowo jest ona strasznie nudna, dobrym przykładem może być jedna z misji, gdzie połowę jej czasu spędzamy na spacerowaniu po lotniskowcu. Ma się wrażenie jakbyśmy grali w demo technologiczne a nie grę przepełnioną akcją. Później jest już coraz lepiej i walka z wrogiem staje się standardem, jednak początkowe poziomy mogą skutecznie zniechęcić do brnięcia dalej. Kolejny problem to bugi (błędy). Wyobraźcie sobie wspomniany wcześniej lotniskowiec i fakt, że musicie drugi raz odbywać wycieczkę po jego pokładzie. Ostrzegam was – nie gińcie (a to na wysokim poziomie trudności jest możliwe). Problemem są punkty kontrolne w których zapisuje się gra – po jej wczytaniu może się ona „zbugować” i dziękujcie Bogu, jeśli ponowne załadowanie stanu gry rozwiąże wasz problem. Opiszę swój przypadek i nie tylko mój, bowiem w sieci znalazłem identyczne zdarzenia. Wczytałem grę i podczas wykonywania skryptu moja postać nie brała w nim udziału – jedyne co mogłem robić to zmienić tryb ognia i wcisnąć Esc. Nic nie dało ponowne wczytywanie stanu gry – musiałem rozpocząć misję od początku. Przynajmniej drugim razem nie zgrywałem już takiego Rambo. Wszystko to wynika z czystego lenistwa twórców, bo nie wiem jak można zostawić tak oczywiste błędy, które w celu wykrycia wymagają zwykłego przejścia gry. Nie trzeba ich doszukiwać się godzinami.

Kampania ma też mały aspekt rywalizacyjny – za każdą akcję dostajemy punkty a za ich odpowiednią ilość odblokowujemy bronie. Natomiast na Battlelogu możemy zobaczyć ranking poszczególnych misji i zobaczyć kto ze znajomych poradził sobie najlepiej. Szkoda tylko, że poziom trudności w ogóle nie jest brany pod uwagę. Na mapach znajdziemy też poukrywane nieśmiertelniki których możemy użyć do personalizacji naszej postaci w trybie wieloosobowym.

Wspomnę też o osławionym już przed premierą polskim dubbingu i powiem, że nie jest wcale tak źle. Jest nawet dobrze a miejscami bardzo dobrze a sam miałem ogromne wątpliwości po obejrzeniu trailera, co do ostatecznej jakości.

 

 

PRZEPIS NA SUKCES

 

Czas przejść do rozgrywek sieciowych, czyli do tego czym seria od lat żyje. Wielu z was może twierdzić, że to Battlefield 3,5 – ja jednak stanowczo temu zaprzeczam. Fakt – mechanika pozostała taka sama, ale zmieniono i dodano wiele rzeczy. Broń ręczna nareszcie nie strzela jak replika airsoftowa. Zwykłym karabinem szturmowym można bez problemu wyeliminować cel, który w poprzedniej części, był zarezerwowany tylko dla snajperów. Wiąże się to z nową fizyką lotu pocisków – nie opadają już one po 100m. Kolejna ważna zmiana tyczy się oddziałów które zwiększono do pięciu osób. Pamiętacie specjalizacje z BF3? One też uległy zmianie. Teraz każdy oddział ma czterostopniowy pasek postępu, który zwiększa się wraz z wykonywaniem odpowiednich działań (np. przejmowanie flag). Każdy stopień to jakiś bonus dla całej drużyny. Lecz ten bonus każdy wybiera samodzielnie i działa on dla każdego z osobna. Są to takie drzewka umiejętności odblokowywane w miarę postępu daną klasą. Przykładowo ja mogę otrzymać bonus do szybszego biegania, a kolega przyspieszone naprawy. Żeby nie było tak miło, postęp resetuje się gdy cały oddział zginie. To dobre rozwiązanie skłaniające graczy do dbania o swoje wirtualne życie.

 

Dodano też nowe tryby gry – Unicestwienie i Eliminację. Ten pierwszy mogliście poznać w otwartej becie. Celem jest przeniesienie losowo pojawiającej się na środku mapy bomby, do jednego z trzech punktów w bazie przeciwnika. Drużyna która zniszczy wszystkie trzy cele wygrywa. Rozgrywka przypomina trochę tryb ze zdobywaniem flagi, rozgrywka jest tutaj bardzo szybka a sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Niestety bugi potrafią skutecznie zepsuć zabawę – brak możliwości podłożenia ładunku to jeden z nich. Drugi tryb, czyli Eliminacja to ukłon w stronę rozgrywek eSportowych. Na małym wycinku mapy znajdują się dwa cele. Zadaniem jednej drużyny jest ich obrona, a drugiej zniszczenie przez podłożenie bomby. Jednak to co odróżnia ten tryb od pozostałych, to brak możliwości odrodzenia się – trzeba czekać do zakończenia rundy. Ten sposób rozgrywki nie cieszy się popularnością, ale jak już znajdziecie serwer, to może okazać się, że i tak nie pogracie. Nie będziecie mogli się odrodzić, a gra będzie rozpoznawała was (widza) jako czynnego gracza.

Jednak to Podbój gra w Battlefield 4 główne skrzypce. Poczyniono tutaj ogromne postępy względem poprzedniej części. Przede wszystkim do gry powróciły łodzie szturmowe i okazują się one naprawdę przydatne na polu walki. Jednak to co sprawia, że Podbój jest tak dobry, to świetne mapy. Wszystkie z nich są niesamowicie grywalne i ciężko wybrać tą ulubioną. Sytuacje typu „zmieniam serwer bo teraz ta badziewna mapa” nie mają już miejsca. Każda z nich jest wyjątkowa i co mnie najbardziej dziwi – duża. Naprawdę część map jest bardzo duża, a te mniejsze i tak posiadają 5-6 flag a są one tak rozmieszczone, że na mniejszej mapie i tak nie jest ciasno, a jeśli już to tylko w centralnej części. Możliwy jest więc wypad pojedynczego oddziału na tyły wroga w celu zajęcia flagi. Są tu mapy typowo nastawione na batalie pojazdów, ale też takie gdzie piechota jest głównym aktorem, a do jej dyspozycji są oddane jedynie lekkie pojazdy. Wcale nie jest to minus, a nawet następca Metra z BF3 jest niesamowicie grywalny, głównie ze względu na dużą ilość dróg którymi możemy obejść przeciwnika.

 

Na każdej mapie znajdziemy też inny element funkcji zwanej „Levolution”. Są to wydarzenia mające diametralnie zmieniać sytuację na mapie i zmieniają, ale tylko na dwóch-trzech mapach. Te dwie-trzy mapy to świetnie reklamowany wieżowiec w Szanghaju, dynamiczna pogoda na mapie Sztorm na Paracelach czy chociażby powódź z mapy Strefa powodziowa. Na pozostałych mapach zmiany są raczej kosmetyczne lub o małej skali. Problem jest też taki, że gracze przestali sobie nimi zaprzątać głowę a większość jest tak umiejscowiona, że uruchomienie wydarzenia nie odbędzie się przez przypadkowy ostrzał/działanie a jedynie zamierzoną czynność.

Pojazdy nie doczekały się w grze większych zmian, natomiast klasy postaci już tak. Medyk na starcie otrzymuje małą paczkę z opatrunkiem, a na torbę medyczną musi zasłużyć postępami w grze. Tak samo wygląda sytuacja z Żołnierzem Wsparcia i jego torbą z amunicją. C4 ponownie znalazło się na wyposażeniu Zwiadowcy, jednak „Wsparcie” też może z niego korzystać. Obie klasy współdzielą również miny przeciwpiechotne Claymore. Sprawia to, że teraz jedyną klasą niezdolną do walki z pojazdami jest Szturmowiec, bo nie oszukujmy się, ale swoim granatnikiem może jedynie połaskotać czołgi. Zmian doczekał się jego Defibrylator, ponieważ skrócono czas przez który zabitego można reanimować (i tak jest dłuższy niż w becie). Uważam, że to duży plus, dzięki któremu reanimacja nie jest już hurtowa, a jedynie najbliżsi członkowie oddziału mają szansę na powrót do walki.

 

Metamorfozy doczekał się system odblokowywania dodatków do broni i innych elementów. Część z nich możemy odblokować poprzez grę daną bronią, jednak te najlepsze zdobędziemy tylko w Pakietach Bojowych. Są to specjalne paczki które dostajemy przez awansy na poszczególne stopnie doświadczenia. Mogą one zawierać wspomniane wcześniej dodatki do broni, malowania do broni, maskowania żołnierza a także inne elementy. Jednym z tych innych elementów, są premie do PD. Aktywujemy je podczas gry i przez godzinę ich trwania dostajemy więcej doświadczenia za każdą wykonaną akcję. Muszę przyznać, że to świetne i zachęcające do gry rozwiązanie.

Wracając do broni napomnę o jeszcze jednym aspekcie. Na każdej mapie znajdziemy najlepsze pukawki które mogą zostać podniesione przez każdego. Oznacza to, że nawet Szturmowiec może zostać snajperem, ale żeby przewaga nie trwała zbyt długo – do tych broni nie można odnowić amunicji.

 

 

Welcome to Duty

 

Tryb Komendanta/Dowódcy z Battlefield 2 powraca i jest to powrót w udanym stylu. Nie jest to zwykłe kopiuj/wklej a funkcja z wieloma nowościami. Ogólny zarys się nie zmienił – dowódca ma pomagać swoim żołnierzom na polu bitwy. Ma do tego celu znacznie więcej zabawek niż było to kiedyś. Jednak zanim przejdziemy do ich charakterystyki, trzeba omówić zasady działania dowódcy. O tym czego możemy użyć decydują dwa elementy: pasek postępu i kontrolowane flagi. Ten pierwszy przypomina pasek który posiadają oddziały i napełnia się on w ten sam sposób. Każda z czterech akcji zabiera jeden kawałek. Na samym początku możemy awansować oddział (dać im za darmo jedną część paska) a także zmniejszyć na chwilę czas potrzebny do odrodzenia. Te „droższe” możliwości to zrzut zaopatrzenia (uzupełnia amunicję i pozwala zmienić klasę) a także zrzut lekkiego pojazdu. Na każdej mapie są 3 flagi które decydują o tym, jakich funkcji może użyć dowódca. Centralna o której utrzymanie najciężej to wezwanie kanonierki lub pocisku spoza mapy (mniejsze mapy). Ten pocisk to odpowiednik ostrzału artyleryjskiego z BF2 i niestety uważam, że to zmiana na gorsze. Czas potrzebny na jego dotarcie nie pozwala na trafienie choć minimalnie poruszającego się celu, zasięg też nie powala. Jakby tego było mało wrogi dowódca natychmiast otrzymuje informację gdzie pocisk ma trafić, przez co może on ostrzec swoich podkomendnych. Tak więc przydaje się on jedynie do likwidowania snajperów na dachach, nic poza tym. Kolejne dwie funkcje to skan piechoty i skan pojazdów. Pozostałe funkcje są niezależne i po ich użyciu musimy jedynie odczekać krótki czas na ich naładowanie. Jest to skan UAV, EMP (zakłóca działanie wrogich narzędzi), rozkaz ewakuacji, oraz nowość z ostatniego patcha – zakłócenie wrogiego dowódcy. Na kilkanaście sekund nie może on nic zrobić ani zobaczyć, co zgrane z atakiem naszej drużyny może zadecydować o przejęciu flagi.

Oczywiście jak sama nazwa wskazuje, dowódca może wydawać rozkazy. Na ekranie widzimy skład wszystkich oddziałów a ich liderom możemy wydawać rozkazy ataku/obrony lub przejścia w dane miejsce. Rozkaz musi zostać zaakceptowany, wtedy my i oddział dostajemy dodatkowe punkty. Swoją drogą system punktacji dowódcy jest bardzo ciekawy i pozwala uplasować się w ścisłej czołówce drużyny. Co jakiś czas dostajemy punkty za „jednogłośne poparcie” a także punkty za aktywowanie wspomnianych wyżej narzędzi, ale to nie wszystko. Dla przykładu, gdy sojusznik zabije przeciwnika podczas gdy w powietrzu krąży wezwany przez nas UAV, to dostaniemy punkty asysty. To samo tyczy się pozostałych skanów a także EMP czy zaopatrywania żołnierzy. Niech was więc nie zdziwi dowódca z wynikiem 8000, gdzie najlepsi na serwerze osiągnęli jedynie 2000 więcej.

Niestety to co najbardziej denerwuje w grze dowódcą to interfejs. Do wszystkiego można się przyzwyczaić ale widok oddziałów i ich rozkazów jest strasznie nieczytelny, szczególnie gdy członkowie oddziału są rozrzuceni po całej mapie. Warto też wspomnieć o innych trybach – zarówno w Sztumie jak i w Unicestwieniu możemy brać udział w roli dowódcy. Niestety brakuje narzędzi które zdobywaliśmy przez kontrolę flag, jednak mimo to można zdobyć pokaźna ilość punktów i dobrze się bawić.

 

 

PIĘKNO NIEPOPRAWNEJ WOJNY

 

Autorski silnik Frostbite 3 studia DICE to absolutny majstersztyk. Gra na maksymalnych detalach wygląda przepięknie, szczęka wam opadnie gdy w deszczowej misji w kampanii zobaczycie mokre kurtki swoich kompanów. Taka sama będzie wasza reakcja gdy zobaczycie przebijające się przez liście drzew promienie słońca, przy zachmurzonym niebie na mapie Sztorm na Paracelach. Mógłbym długo zachwalać oprawę graficzną gry, ale jest to po prostu aktualnie numer 1 na rynku pecetowym. To samo dotyczy udźwiękowienia które zawsze było mocną stroną serii. Podczas strzelania wyraźnie słychać, że to nie zabawki a narzędzia służące do zabijania. Przed premierą zachwalano dwa aspekty: dynamicznie unoszący się kurz i morskie fale. O ile ten pierwszy widzieliśmy w becie i wiemy, że skutecznie ogranicza widoczność, to fale podczas sztormu są nie do podrobienia! Im dalej od brzegu tym są one większe. Wierzcie mi lub nie, ale gdy pierwszy raz wypłynąłem łodzią szturmowa w głąb morza, to widząc nadchodzącą falę miałem wrażenie jakby zmierzało na mnie tsunami. Pływanie i strzelanie w takich warunkach jest bardzo trudne bo łódź ciągle się buja i jest zalewana wodą. Szkoda tylko, że jedna mapa posiada taki ficzer.

Wojna w nowym Battlefield’zie jest piękna ale i bardzo kulawa. Wspominałem już o bugach w trybie dla pojedynczego gracza, ale i w trybie wieloosobowym ich nie zabrakło. Wspominałem o o tych związanych z trybami gry, zdarza się też zanikający dźwięk, ale ilość crashów (wyrzuceń do pulpitu) jest nie do przyjęcia. Trzeba anielskiej cierpliwości aby grać w tą grę i niestety ostatni patch niczego nie poprawił, ale dorzucił jeszcze nowe bugi. Biorąc pod uwagę doświadczenia w wydawaniu patchy do Battlefield 3, stwierdzam, że absolutnie mnie to nie dziwi. Dziwi mnie natomiast to, że mimo bety nie wiele poprawiono. Ta gra właśnie aktualnie przypomina wersję beta, a Battlefield nigdy nie był tak dziurawy jak ten. Często nawet przy wczytywaniu się mapy gra wyrzucała mnie do pulpitu. Już będąc przy ładowaniu, to jeśli myśleliście, że w mapy BF3 ładowały się one długo, to poczekajcie aż zagracie w najnowszą odsłonę.

Destrukcja z której słynie Battlefield od serii Bad Company stoi na wyższym poziomie niż w BF3. Na większości map znajdziemy raczej małe budynki które bez trudu można zrównać z ziemią. Jedynie na mapach miejskich zniszczeniu ulegają tylko mniejsze elementy jak murki, szyby itp. W przypadku budynków nie trzeba już kilka razy strzelać czołgiem w ścianę by zrobić w niej dziurę. Destrukcja przypomina teraz tą z Bad Company 2 i nie ogranicza ona tak gracza jak w poprzedniej odsłonie gry – za to duży plus.

 

 

BATTLELOG

 

Platforma która jest swoistym menu gry doczekała się w większości kosmetycznych zmian. Z nowości można wymienić rankingi pokazujące miejsce zamieszkania graczy (jeśli sobie tego życzą) a także emblematy. Są to loga które tworzymy korzystając z gotowych elementów. Gdy ktoś zginie z naszej ręki, to poza standardowymi informacjami wyświetli mu się nasz emblemat. W obecnej wersji brak jest plutonów które mają dojść w nowym roku – kompletnie tego nie rozumiem, bo przecież w poprzedniej odsłonie funkcjonowały one bez zarzutu. To samo z podglądem serwerów. W którejś wersji Battleloga do Battlefield 3 pojawiła się możliwość podglądu wyniku na stronie serwera. Dzięki temu można było zobaczyć czy warto wchodzić na serwer, czy też nie, gdy np. zostało 50 pkt do końca.

 

Wspomnę jeszcze o usłudze Premium. Za jej posiadanie otrzymacie na starcie kilka specjalnych Pakietów Bojowych, które zawierają znacznie ciekawsze elementy niż te zwykłe paczki. Dochodzą do tego specjalne czarne nieśmiertelniki, pierwszeństwo w kolejce na serwery (to akurat pic na wodę jeśli popularność Premium będzie taka jak w BF3), dodatkowe elementy przy tworzeniu emblematów, portrety żołnierza, nowe noże, maskowania i weekendy z podwójnym PD. Najważniejsze jednak – otrzymacie wszystkie dodatki bez dodatkowych kosztów (jeden kosztuje ok. 60 zł) dwa tygodnie wcześniej przed innymi. To akurat jest bardzo opłacalne i przestrzegam was – nie kupujcie Premium bezpośrednio z Origina. W internecie można go dostać legalnie znacznie taniej, nawet wersja pudełkowa jest tańsza. Niestety jeśli lubicie dobrze prezentujące się na półce pudełka to zawiedziecie się. Jego grubość przypomina zeszyt 16 kartkowy a w środku znajdziecie jedynie kartkę z kodem zdrapką i miejsce na płytę. Jeśli posiadacie dodatek Chińska Nawałnica to myślę, że warto poczekać na jakąś obniżkę ceny. Jeśli go nie macie a interesują was także pozostałe dodatki to sporo zaoszczędzicie

 

 

PODSUMOWANIE

 

Battlefield 4 to bez wątpienia udana gra która z całą pewnością zasługuje na numerek „4” w nazwie. Takiego trybu multiplayer nie znajdziecie u konkurencji, a podejrzewam, że zabawa nieprędko się znudzi, szczególnie za sprawą dodatków które mają pojawiać się w przyszłości. Jeśli jednak lubujecie się w kampaniach dla pojedynczego gracza to lepiej poczekać na wyeliminowanie bugów (jeśli w ogóle to nastąpi) bo te potrafią uniemożliwić zabawę. Za sprawą wielu trybów każdy znajdzie tu coś dla siebie. Battlefield to przecież nie tylko piechota, ale i czołgi, śmigłowce i samoloty co sprawia, że gra jest tak wyjątkowa. Udany powrót tryby Dowódcy zapewni zabawę nawet poza domem, gdyż 19 listopada startuje specjalna aplikacja na urządzenia mobilne z systemem iOS a później na systemy Android. Należy pochwalić twórców za przecudowną oprawę graficzną, ale skarcić za tak wiele oczywistych bugów, które mimo ostatniego patcha nie zostały naprawione. Wierzę, że multiplayer prędzej czy później zostanie połatany, ale jeśli jeszcze błędy trybu singleplayer które tak bardzo uniemożliwiają ukończenie gry za pierwszym razem nadal istnieją, to mam wrażenie, że producent ma część graczy w głębokim poważaniu. Jeśli jesteście fanami serii Battlefield i nie możecie żyć bez jego trybu sieciowego, to marsz do sklepów. Natomiast jeśli liczycie na rozgrywkę w pojedynkę lub możecie poczekać z trybem sieciowym – to poczekajcie. Zaoszczędzicie sobie wielu nerwów a i portfel wam podziękuje.

 

PLUSY:

  • Świetny, wciągający jak odkurzacz tryb multiplayer

  • Oprawa graficzna i dźwiękowa

  • Pakiety Bojowe

  • Udany powrót trybu Dowódcy

  • Nowa fizyka lotu pocisków

  • Świetne, zróżnicowane mapy

  • Punktacja skłaniając graczy do współpracy

  • Nowy system specjalizacji

  • Lepsza niż w poprzedniczce destrukcja otoczenia

 

MINUSY

 

  • Zmarnowany potencjał kampanii

  • Przereklamowane „Levolution”

  • Długie ładowanie się map

  • Bugi

  • Bugi

  • I jeszcze raz bugi

 

OCENA: 8,5/10

Komentarze

14:11 19-11-2013
1
Plusem Pakiety Bojowe ?
[02] Mofixil
14:28 19-11-2013
0
A co jest w nich złego? Póki co nie widzę możliwości ich bezpośredniego kupna (omijam tu promocje jak Slim Jim czy Premium i preorder), dostajesz je co drugi poziom i możesz dostać sporo przeróżnego stuffu na bronie.
Imho BF4 zasługuję na ocenę 7/10 i dopisek "zagrać, ale później", w obecnym stadium haczy to o masochizm.
[03] FOXU
15:09 19-11-2013
0
Dla mnie też pakiety bojowe są raczej minusem niż plusem. Nie lubię elementu losowości w grach sieciowych. Chcę odblokować sobie dany celownik do ulubionej pukawki, to muszę liczyć na łut szczęścia... a przeważnie wyskakuje badziewie do nieużywanych przeze mnie broni.
[04] Krecik
15:18 19-11-2013
0
Ale przecież te podstawowe dodatki odblokowujesz przez grę daną bronią a później dostajesz specjalną paczkę w której są elementy tylko do niej.
[05] FOXU
15:27 19-11-2013
0
Ależ skąd. Dodatki w Battle packach są randomowe np. grałem cały czas szturmowcem z AEK, a w battlepacku dostałem jakiś celownik do snajperki, której jeszcze nawet nie odblokowałem.
[06] Mofixil
15:37 19-11-2013
0
@FOXU, nie łapiesz.
Jest kilka rodzajów battlepacków.
Brązowy, Srebrny i Złoty oferują ogólnogrowy SWAG, możesz dostać dodatek do losowej broni, kamuflaże, kawałki emblematu, bonusy do XP, takie tam pierdoły.
Jest również typ battlepacka którego roboczo nazwiemy Attachement Packiem, odblokowujesz je co 50 zabić po zdobyciu WSZYSTKICH podstawowych unlocków z danej broni (czyli koło 200 zabić), w tym możesz znaleźć WYŁĄCZNIE dodatki do tej konkretnej broni i bonusy do XP.
[07] Mestre
19:44 19-11-2013
0
Bardzo ładnie napisana recenzja. Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam!
19:11 21-11-2013
0
Bo ze trzeba spedzac w grze wiecej czasu by dostac cos nowego i ciekawego do sprawdzenia i ewentualnie do grania z tym dodatkiem.

Dodaj komentarz

Aby komentować musisz być zalogowany. Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta - zarejestruj się!